Batalia o JOW w sejmie trwa od wielu już lat. Od pamiętnej Konferencji w 1999 roku w Nysie wiedza na ten temat zaczęła rozszerzać się w tempie geometrycznym i jeżeli jeszcze w pierwszych latach po 2000 roku JOW kojarzyło się z mandatem w ruchu drogowym, to obecnie mało kto o tym nie słyszał.
Szczególnie widoczne jest to w rozmowach między osobami powiązanymi z partiami politycznymi. Jest prawdą, że system JOW uniezależnia sejm od wodzów politycznych, ale kłamstwem jest przekonanie, że sejm złożony z 460 osób wcześniej nie znających się nie dojdzie do jakiegokolwiek porozumienia.
Uważam, że w tej ocenie jest ogromny fałsz pojmowania idei demokracji pośredniej. Poseł – jak nazwa wskazuje – jest osobą posłaną przez mocodawcę do wyrażenia stanowiska mocodawcy na forum, w którym tenże mocodawca być nie może. Ideą są okręgi wyborcze jednakowe pod względem liczebności mieszkańców/wyborców, ale też i stabilne w swoich granicach w czasie. Na forum sejmu w głosowaniu nad przyjęciem uchwały lub za jej odrzuceniem liczy się głosy uczestników głosowania i przyjmuje się za zasadę, że obowiązuje ten wynik, za którym opowiada się większa liczba posłów.
I tu posłowie wcale nie muszą układać się z jakimkolwiek partnerem, ich zadaniem jest wyłącznie przedstawienie woli swoich własnych wyborców, swojego elektoratu i tu jest problem – bo dzisiaj stanowisko elektoratu zastępuje głos Tuska. To koncepcje forowane przez koalicję arytmetyczną w dyscyplinie głosowania decydują o treści uchwały sejmu. To tutaj nikt nawet nie wschłuchuje się w oczekiwania społeczeństwa – czego dowodem jest 750 tysięcy zmielonych podpisów (akcja 4 x TAK), jest to oddalenie wniosku popartego przez ponad milion obywateli w takich sprawach, jak wysłanie 6-latków do szkoły wbrew woli ich rodziców, to jest ignorancja wobec wniosku o weryfikacje propozycji rządu podnoszącą wiek uprawniający do przejścia na emeryturę, to jest również arogancja wobec podpisanych ponad 2,5 miliona obywateli w sprawie obrony interesu Lasów Państwowych.
Czy są to wszystkie sprawy załatwione wbrew woli społeczeństwa ?
Przecież była akcja ratowania polskiego przemysłu, polskich stoczni czy wielu włókienniczych i dziewiarskich zakładów przemysłowych, likwidacja polskiego przemysłu we wszystkich dziedzinach, to poszukiwanie importerów zagranicznych wbrew interesowi polskich przedsiębiorców, którzy na początku lat 90. XX w. rozwinęli inicjatywę gospodarczą w niespotykanej skali, samorzutnie i na bazie własnych środków inwestycyjnych, których przecież nie było wiele.
Pamiętamy różne afery z polskim węglem sprzedawanym przez paserów, ze złotem skupowanym i przyjmowanym w depozyt, które to złoto nagle zaginęło w rękach prominentnych recydywistów, bezkarnych w majestacie polskiego prawa – które przecież ktoś przedstawił sejmowi do uchwalenia…
Powtarzam, Paweł Kukiz wygrał referendum 6 września 2015, bo nie jest to już temat pomijany w mediach, przemilczany przez polityków. Ten temat drąży naszą świadomość a doświadczenie 4 tysięcy kandydatów z jednego tylko komitetu wyborczego na 460 mandatów poselskich mówi samo za siebie. A przecież wystarczyłoby utworzyć kilka różnych komitetów wyborczych, z któych żaden nie przekroczyłby limitu 920 kandydatów… za przyzwoleniem społeczeństwa – że jest to właśnie ta sama grupa ludzi. I mamy wybory wygrane już samym zaangażowanie społeczeństwa.
Powtarzam – Paweł Kukiz już wygrał referendum 6 IX 2015 !